Jak trafiłem do źródeł rzeki Nysa Kłodzka? Tak, znowu źródeł. Niektóre rzeki (według niektórych badaczy/uczonych) cierpią na rozdwojenie, a nawet roztrojenie miejsca swych narodzin – vide Wisła. Nysa Kłodzka przez wiele, wiele lat doskonale radziła sobie z jednym źródłem. W sumie, to też rozdwojonym, ale tylko przez pierwszy metr swego biegu, o czym za chwilę. Za chwilę opowiem też o tym, dlaczego początek Nysy K. występuje w liczbie mnogiej.
11.11.2020. Na tym odludziu, skąd postanowiłem wyruszyć, nikt nam tego świątecznego dnia żadnymi fajerwerkami nie zakłócał. Z ubłoconego leśnego parkingu w Jodłowie
wyruszyliśmy z BoRą, by sprawdzić życiowy start Nysy Kłodzkiej. Przy kamiennej wiacie stał szlakowskaz, na którym z przyjemnością zauważyłem na niebieskim tle strzałkę z napisem ” Źródła Nysy Kłodzkiej”. „No i gitarrra, choć dziś będzie łatwo odszukać początek rzeki ” – pomyślałem. I było, ale tylko z pierwszymi źródełkami, tylko z pierwszymi 😉
Pogoda była iście jesienna. Dość chłodne, wilgotne powietrze gdzieniegdzie mocno podtrzymywane przez mgłę. Wizualnie było ciekawie, czasem nawet tajemniczo, jak w zaczarowanym lesie, a o moją ulubioną warstwę dźwiękową dbały liczne strumyczki.
Po niecałej godzinie niespiesznej wędrówki naszym oczom ukazał się znajomy napis, BoRa wskazuje właściwą ścieżkę,
a minutę dalej ktoś przybił kolejną tabliczkę.
Moim zdaniem lepiej byłoby umieścić ją gdzieś wcześniej, po drodze, bo nie minęła druga minuta, gdy nastąpił koniec poszukiwań. Nysa Kłodzka wypływa z dwóch źródełek oddalonych od siebie o niewiele ponad metr. Nieco obfitsze źródło Nysy Kłodzkiej wybija spod świerka, ale temu wyskakującemu spod liści też urody i siły nie brakuje. Za chwilę oba strumyczki łączą się w jedną, spójną Nysę Kłodzką. Zatem po raz pierwszy dziś: TADAM!!! Ale choć widzę tu jakby dwa źródełka w jednym, to jednak wiem, że….
istnieje jeszcze jedno źródło Nysy Kłodzkiej. Dobra jest, sprawdzimy, bo i tak nie miałem zamiaru poprzestać na takiej łatwiźnie 😉 Kontynuujemy wędrówkę w stronę Trójmorskiego Wierchu, a po dotarciu doń, czyli innymi słowy będąc na Klepáču, stanęliśmy pod wieżą zbudowaną raptem 11 lat wstecz. Wieża, choć dalibóg młoda, okazała się być w stanie przedzawałowym, a do tego zastawki miała ze zwykłej folii. Gdyby pogoda była lepsza pewnie żałowalibyśmy braku wejścia nań, a tak – to nie.
Ruszyliśmy zatem zgodnie z kierunkiem zegara…yyyy, pardąsik, według kilku aplikacji na czele z mapy.cz, google.maps, maps.me, Geoportal Dolny Śląsk, OsmAnd, ale i tak po wielu błędnych poszukiwaniach najlepszym sposobem okazało się zawierzenie własnemu doświadczeniu. Po licznych powrotach, szukaniu właściwych ścieżek itp. dotarliśmy do strumyczka, który dość powoli startował ze zbocza wśród traw i kamieni. Kilkadziesiąt metrów później potoczek hałaśliwie wypełniał całkiem spore koryto mknąc pod swym pierwszym w życiu mostkiem i znikając w leśnej ostoi. Miejsce prawie wiernie pokrywało się z mapami, a zatem dotarliśmy do kolejnego źródła Nysy Kłodzkiej. TADAM!!!
Nazajutrz nie mogłem odmówić sobie przejazdu fantastyczną widokowo – jak się okazało – trasą z Jodłowa przez Pisary do drogi krajowej numer 33. Tuż za mostkiem w kierunku miejscowości Pisary spotykają się dwie, a może nawet trzy Nysy Kłodzkie. Albowiem słyszałem, że jest jeszcze jedno źródło Nysy Kłodzkiej, które zostało „ochrzczone” i nazwane „Szczodre”. Nie wiem, nie znam, nie byłem. Nie mam ambicji odszukiwać każdego źródła poszczególnych rzek, a tym bardziej trzeciego w kolejności. Jeśli okaże się to tym źródłem głównym – chwała badaczom/uczonym, ja powoli kończę „zdobywanie” źródeł głównych rzek Polski. Według mojej tej mapy – w Polsce zostało mi zaledwie kilka, i do nich dotrę. 🙂
A tak ta wędrówka – w googlemapkowym skrócie 😉 wyglądała.