Drawa
jest dopływem Noteci. Korzystanie z rzeki w obrębie Drawieńskiego Parku Narodowego jest płatne – 6 zł za dzień.
Spływanie po niej przez teren parku jest „czynne” dla kajakarzy od 1 lipca do 15 marca.
Drawa to moja ulubiona rzeka, choć dawno już na niej nie byłem. Powód dość przykry – z roku na rok coraz większe chamstwo pojawiało się na tej wymagającej rzece, nierzadko tworząc pijackie hordy.
Jak w przypadku rzek o bystrym nurcie (a Drawa ma w wielu miejscach czym się pochwalić), za każdym razem jest na niej inaczej. Nowe przeszkody, różny poziom wody czy bystrza, nie pozwalają na lekceważenie rzeki.
Poniższy tekst dotyczy jubileuszowego spływu organizowanego dla pracowników parków narodowych.
Nigdy tam nie pracowałem, ale jako wielki sympatyk przyrody zostałem nań zaproszony.
lipiec, 2005
Spokojna małżonka , a o wiele częściej szalona kochanka. Obie uwielbiam, tyle, że tę drugą jakby bardziej.
Tym razem startowaliśmy z jeziora Mąkowarskiego. Tradycyjnie – zakończenie „obijania” się o fale powitałem z ulgą.
W zarośniętych trzciną chaszczach znaleźliśmy wypływ rzeczki Mąkowarki.
Przyjemna, choć miejscami zbyt wąska, miała też szersze elementy w postaci rozlewisk z bogatą ilością lilii wodnych. Po ok. kilometrze zasiliła królewskie wody majestatycznej w tym miejscu Drawy. Aż do Drawna – rutyna, sjesta i…fajnie, że z przodu miałem 110kg „silnik” w kajaku, bo ja mogłem się zamienić w zbiornik paliwa.
Kolejny dzień – moja ulubiona trasa do Bogdanki, co roku „wzbogacana” przez naturę. Kabina zaliczona, a jakże. Mój przedni napęd,
będący pierwszy raz na kajakach, przed przeszkodą ….intensywnie machał prawą łyżką chcąc ominąć drzewo z…. prawej strony. I to właśnie cholera w momencie, gdy już mu zaufałem i zabrałem się do opróżniania puszki. Efektownie stanęliśmy wzdłuż zwalonych drzew,
by po chwili całkiem mokrzy stwierdzić, że przecież czasem trzeba się kąpać.
Nauczony doświadczeniem z poprzedniego spływu Drawą, gdy pomagając innym przepychać kajaki, nie wyjąłem ze spodni telefonu, teraz owinięta w pewną gumową rzecz komórka nie miała prawa nabrać wody .
Jeszcze wiele razy trzeba było wychodzić z kajaka lub przepychać ponad zwałkami, stąd dość często widok musiał być komiczny , gdy 200 kg łącznej „żywej ” masy wykonywało te śmieszne ruchy popychające.
A i kajak nam się trafił tragedia! Nie było niestety wyboru, lepsze i lżejsze udostępniliśmy staruszkom, kobietom w ciąży, dzieciom i pijanym. No dobra. Tylko dzieci się zgadzają.
Kolejny dzień to naprawdę bardzo interesująca trasa do Kamiennej, ze zwiedzaniem elektrowni wodnej z początku ubyłego stulecia.
Szlak łatwiejszy niż z poprzedniego dnia, ale pod względem widokowym wart grzechu. Płynąłem tędy pierwszy raz i nie sądziłem, że ten odcinek będzie aż tak sympatyczny.
Słów kilka o biwakach.
Spaliśmy na polach będących we władaniu Drawieńskiego Parku Narodowego w Drawniku, Bogdance i Kamiennej. Wszystkie położone rewelacyjnie; z luksusów – standardowe, bezodpływowe z całkowitą cyrkulacją powietrza (tzw. klima) – sławojki, i tylko w Kamiennej oprócz 2 sławojek stał jeden plastikowy Toi Toi, na widok którego tak się ucieszyłem, że zacząłem szukać spłuczki.
Prysznice są na każdym z w.w. pól, albowiem przy każdym z nich …płynie Drawa. Jest sporo miejsc na rozpalenie ogniska, są wiaty, ławki. Z gastronomii tylko w Bogdance blisko pola jest bar, z pozostałych pól trzeba co najmniej 2 km maszerować.