„Półwysep i trzy wyspy”
Serial dokumentalny
Premiera: 16.06.2015 (Świat), 21.09.2015 (Polska)
Zdjęcia: BoRa, brams,
Scenariusz i reżyseria: brams
Obsada:
BoRa
Viola
Antonio
brams
Odc.2 Funtana i Vrsar
(czas trwania 42 godziny)
W dzisiejszym odcinku:
- Kemping „Puntica” w Funtanie.
- Fatalne zakończenie koncertu pod kościołem.
- W zastygniętym podziwie.
- Co to jest Džamonja?
Lektor
Bez wody nie ma życia…
Wieś Funtana, która swą nazwę zawdzięcza łacińskiemu słowu „fons” oznaczającego fontannę, słynęła ze źródeł słodkiej wody. W czasach suszy, gdy woda była na wagę złota, okoliczni mieszkańcy czerpali wodę z licznych źródeł występujących w wiosce. Najsłynniejsze z nich to zlokalizowane blisko morza Šterna i Perili. Transport wody do bardziej oddalonych miejsc, w beczkach i tak zwanych kaštelanas, ubezpieczało wojsko.
BoRa
Daleko nie musieliśmy jechać. Ledwo Poreć się skończył, a Funtana na dobre nie zaczęła, gdy podjechaliśmy pod recepcję kempingu Puntica. Panowie zostali przy rozgrzanych od słońca alkowach, a my z Violą poszłyśmy na przeszpiegi.
Antonio
Viola i BoRa wróciły w dość dobrym nastroju. Znalazły miejsce niedaleko plaży w otoczeniu drzew piniowych. Ustawiliśmy kampery blisko siebie na jednej parceli z widokiem na morze.
Kemping „Puntica” zrobił na nas bardzo przyjemne wrażenie. Na jego terenie znajdowały się restauracje i dobrze zaopatrzony sklep.
Krótka przerwa reklamowa
Viola
Od razu poszliśmy nad wodę. Chorwaci montują nie tylko drabinki prowadzące do morza, ale i łagodne betonowe zejścia. Z pewną taką nieśmiałością skorzystałam z tego zaproszenia. Za to Antonio był w swoim żywiole.
brams
Po kąpieli bardzo chciało nam się pić, więc nie tracąc czasu zaczęliśmy gasić pragnienie.
BoRa wyczytała, że wieczorem miał się odbyć jakiś koncert przy funtańskim kościele. W sumie, to nie wiedziałem czy lubię rdzenną muzyką chorwacką, ale zapowiadało się ciekawie, więc udaliśmy się pod tamtejszą świątynię. Było już całkiem sporo osób.
BoRa
Czułam, że tak to się zakończy. Przy trzeciej pieśni Antonio zaczął się kiwać na krześle na boki. Przy piątej brams go szturchnął, szeptem przywołując do porządku. Tylko, że ten szept usłyszało z pół audytorium.
Viola
Najpierw wychodzili za potrzebą pęcherza. Potem ten mój zaczął przysypiać, a brams głośno komentował koncert. Zrobiło mi się wstyd za tych naszych dziadów i mrugnęłam do BoRy. Zaczęliśmy się po cichu zbierać. To znaczy cicho było do momentu, gdy nasi koneserzy chorwackiej muzy ludowej nie zaszurali krzesłami wzbudzając ogólną dezaprobatę. Dobrze, że na wychodne nie dostali oklasków….
BoRa
Wróciliśmy na kemping, gdzie nastąpiła cudowna metamorfoza. Antonio już nie był senny, a brams zrobił się jakiś bardziej melancholijny. Jednakże obaj zgodnie stwierdzili, że zaschło im w gardłach i muszą natychmiast ugasić pragnienie. No to ja, nie chcąc tym strażakom przeszkadzać, wybrałam się na wieczorny spacer.
VRSAR
Lektor
Vrsar jest przepięknie położoną miejscowością tuż nad ujściem Limskiego zaljevu, czyli zatoki Limskiej, o której więcej opowiemy w kolejnym odcinku.
Wąskie uliczki z kamiennymi domami, małe placyki, malownicze kościoły, a zwłaszcza wspaniała panorama roztaczająca się z usytuowanych na wzgórzu punktów widokowych zapadają głęboko w pamięć.
Wybrzeże Vrsaru z krystalicznie czystą wodą ozdabia archipelag złożony z 18 romantycznych wysepek. Uroda tej miejscowości oraz walory turystyczne sprawiły, że Vrsar był kilka razy zgłaszany jako najlepszy cel podróży na chorwackim wybrzeżu.
Podobnie jak pobliska Funtana, Vrsar słynął ze źródeł wody pitnej, do czego odnosiła się także jego dawna nazwa – Ursaria. Przed wiekami słowo „ur” oznaczało wodę źródlaną.
Co roku we wrześniu w nieczynnym kamieniołomie Montraker odbywają się warsztaty rzeźbiarskie – Međunarodna kiparska škola “MONTRAKER”, czyli międzynarodowa szkoła rzeźbiarska Montraker. Od 1991 roku młodzi rzeźbiarze z Chorwacji i zagranicy tworzą oryginalne dzieła sztuki, które następnie ozdabiają pobliskie ulice, plaże, kempingi oraz parki.
Antonio
Nazajutrz wybraliśmy się, oczywiście na rowerach, do oddalonej o 4 km od naszego kempingu miejscowości Vrsar. Pomimo wczesnej pory (ruszyliśmy o 9), było już dość gorąco. Dłuższy odcinek pozbawiony cienia skutecznie wyparł wspomnienie wczorajszego koncertu.
BoRa
Kolejna miejscowość z tym charakterystycznym śródziemnomorskim klimatem. Trochę podjechaliśmy, trochę popchaliśmy rowery pod górkę i znaleźliśmy się w najwyższym punkcie Vrsaru, przy kościele Świętego Marcina.
Zapewne widok z dzwonnicy na wybrzeże byłby niezapomniany, ale odpuściłam. Przeszliśmy obok kościoła przy jakichś murach obronnych, by za chwilę….
brams
Wspinaczka na rowerach zrobiła swoje i musiałem – kurde, znowu przed kościołem – odsapnąć. Przetłumaczyłem (co też powoli stawało się moją świecką tradycją), napis nad wejściem do świątyni:
„VERE LOCUS ISTE SANCTUS EST” – Jest to miejsce z pewnością święte.
Po powrocie do Poznania ujrzałem świątynię od wewnątrz. Znaczy, gdy przeglądałem zdjęcia BoRy.
Viola
Za kościołem jest punkt widokowy, na którym w niemym podziwie zastygają turyści z całego świata. Niektórzy tak zastygli, jak lawa w Pompejach…..
BoRa
……wydałam okrzyk: ŁAŁ. Co za widok, na chwilę zabrakło mi słów.
Zachwyconym wzrokiem poprosiłam Antonia o piękne ujęcie, ale hmmm. Myślałam o piękniejszym.
Krótka przerwa reklamowa
Antonio
Na wysokim na 54 m n.p.m. wzgórzu jest najstarsza część Vrsaru.
Wąskie uliczki tworzą w pewnym momencie labirynt, z którego wyjechaliśmy z niemałym trudem.
Viola
Uliczka prowadząca do portu była niewiarygodnie stroma. Bałam się schodzić, a co dopiero zjechać na rowerze. Ale oni, oczywiście, zjechali. Nawet BoRa. Ciekawe, jak bym sama miała poprowadzić do Polski 2 kampery?
BoRa
Wracaliśmy trochę inną trasą. Dopóki było można, to trzymaliśmy się wybrzeża, później przejechaliśmy obok kamieniołomów, aż dojechaliśmy na znaną z porannego przejazdu ścieżkę rowerową. Brams chciał jeszcze koniecznie zajrzeć do parku rzeźb Džamonja. Zajrzał i po chwili wyjrzał. Zrobił jedno zdjęcie, po czym stwierdził, że się na tej sztuce nie zna, chyba jest dla niego zbyt wyrafinowana, a w ogóle to jest upalnie. Viola i Antonio nawet nie zajrzeli. A wstęp był darmowy…. W sumie, to i ja, choć ostatnia, to bez żalu poszłam w ślady mych towarzyszy.
brams
Po południu pojechaliśmy rowerami odwiedzić „Zeleną Lagunę”. Nic się tam nie zmieniło od naszej ostatniej, czyli przedwczorajszej bytności, zatem większą uwagę skupiłem na dwóch ciekawych kamperach stacjonujących na kempingu Bijela Uvala.
Do naszego kempingu wracaliśmy ścieżką rowerową poprowadzoną malowniczo przy wybrzeżu.
Lektor
Tak oto szybko minęły dwa dni na kempingu „Puntica” w Funtanie. Podróżnicy z Poznania, choć oczywiście zażywali kąpieli wodno-słonecznych, to jednak większość czasu spędzali na wycieczkach rowerowych. Istria jest bardzo przyjazna rowerzystom, w każdej miejscowości można otrzymać mapkę ścieżek rowerowych wraz z opisem tras i kilometrażem w formie szczegółowego roadbooka.
Wspominaliśmy, że Vrsar był kilkukrotnie zgłaszany do miana najlepszego celu podróży na chorwackim wybrzeżu, ale wypada dodać, że Funtana posiada tytuł najlepszego małego ośrodka turystycznego nad Adriatykiem.
Zarówno Funtana jak i Vrsar słynęły dawniej ze źródeł wody pitnej. Ich nazwy nawiązują do wody i nie możemy inaczej zakończyć niniejszego odcinka, jak przypomnieniem jego pierwszych słów:
Bez wody nie ma życia…
c.d.n.