Bogatszy o odciski na dłoniach ze zdumieniem stwierdziłem, że jeszcze mam siły popatrzeć na konkurencyjne rozlewiska Narwi, niekoniecznie z pokładu promu napędzanego własnymi mięśniami. Skierowałem kamperzycę o imieniu DajLaika do Kurowa, gdzie w zabytkowym dworku zmieściła się siedziba Narwiańskiego Parku Narodowego.
Na piętrze przywitał nas gospodarz kurowskich, czyli nadnarwiańskich bagien, choć przez ogół (i mnie) kojarzony bardziej z bagnami nad Biebrzą.
Łoś i inne zwierzęta – głównie ptaki – zamieszkujące piętro budynku były w bardzo dobrej, choć wypchanej kondycji.
Przy dworku jest park, obok pole namiotowe, z którego można wstąpić na kładki wiodące wśród bagien zgromadzonych u brzegu Narwi. Niestety, część kładek z uwagi na starość poddana została kwarantannie na czas nieokreślony. To, co się ostało jest w dobrej kondycji, więc skorzystaliśmy, póki zaraza jeszcze się nie rozprzestrzeniła.
Z Kurowa wpadliśmy na chwilę do Tykocina. Na dużym rynku zrobiłem dwie kapitalne fotografie
i przejechawszy przez most nad Narwią – ujrzałem spory parking z jakimś zamkiem w tle.
Można było zwiedzić wnętrzności ładnego od zewnątrz zamku, wybrałem jednakże podlaską wioskę Kiermusy.
Po drodze była możliwość obejrzenia Europejskiej Wsi Bocianiej w dworku Pentowo, ale z rozmysłem nie skorzystałem. W domu mam już wszystkie dzieci. 😉
W Kiermusach zastopowałem kamperzycę na dużym parkingu,
przy pięciu kolorowych chatkach, które nie są muzeum, a bazą noclegową. Każda chatka ma różnobarwne drewniane okiennice i udaje domek, którego właściciele byli niby-rybakiem, kowalem, garncarzem, tkaczem i bartnikiem. Ładne, stylowe i na właściwym miejscu.
Kiermusy to mała wieś, ale atrakcyjna wizualnie i turystycznie.
Jest tu prywatna ostoja z żubrami, (żubr na pierwszym zdjęciu po prawej)
które jak po żubrzątku widać – potrafią się rozmnożyć.
Naprzeciw „rzemieślniczych”domków znajduje się interesujący „Dworek nad Łąkami”
W Kiermusach jest więcej atrakcji, ale trzeba by tu spędzić co najmniej jeden, i to intensywny w zwiedzaniu, cały dzień.
Na pożegnanie sympatycznej wioski ujrzałem siedzibę miejscowego sołtysa. 😉
Na dzisiaj dość wrażeń, trzeba znaleźć miejsce na nocleg.
Ruszamy na północ Podlasia.