Skit w Odrynkach
Nie znałem dotąd tego określenia, nie przypominam sobie, by nawet w krzyżówkach występowało. Skit to pustelnia będąca domem ascetycznych mnichów, w odróżnieniu od tych rozpustnych. 😉 W Polsce są dwa takie miejsca, skit żeński w Holeszowie na Lubelszczyźnie i męski na Podlasiu, we wsi Odrynki, a dokładniej w uroczysku Kudak. I właśnie ku Odrynkom nastawiliśmy kierownice naszych rowerów ruszając z plaży Bondary. Droga ku skitowi była miła i bezproblemowa, aż do niecałego kilometra od pustelni, gdy przemieniła się w … rzeczkę. Słabo pływam, a na rowerze jeszcze ani razu, więc zawróciliśmy kierując się do widocznej w oddali drodze alternatywnej. W miarę zbliżania się doń było widać, iż jest to długi pomost zbity z desek.
Ruszyliśmy prowadząc rowery (zakaz jazdy po molo) i podziwiając widowiskowe krajobrazy nadnarwiańskich rozlewisk, aż doszliśmy do skitu. Wprzódy BoRa, potem ja – ktoś na odludziu musiał pilnować rowerów 😉 – pozwiedzaliśmy interesującą osadę pustelników.
Kraina Otwartych Okiennic
Pierwsza część planu na dziś zaliczona, ruszyliśmy ku Trześciance, która jako pierwsza z trzech wsi tworzących tytułową Krainę Otwartych Okiennic znalazła się na naszej drodze. Pozostałe dwie to Puchły i Soce. Tak jakoś mi to razem wyszło, że puchły sroce trzy ścianki. 🙂 Ale to tylko tak, o! Podczas rowerowego rajdu po tej krainie stwierdziłem, że zaiste słuszna i sprawiedliwa jest jej nazwa, gdyż wszystkie okiennice były szeroko pootwierane. Ich swojski urok polega na dość prostych wymalowaniach, które subtelnie podkreślają snycerskie zdobienia.
Cerkwie w Trześciance i Puchłach
Podczas poprzedniej wizyty na Podlasiu zwiedzaliśmy raczej mniej pobożne miejsca, na przykład takie, zatem nie wiedziałem, że kolory, na jakie pomalowane są cerkwie mają konkretne znaczenie. Teraz się dokształciłem i wiem, że. Te odmalowane na brązowo poświęcone są męczennikom, na niebiesko Matce Bożej lub Archaniołowi Michałowi, cerkiew w zielonych barwach – Duchowi Świętemu, a żółta Chrystusowi. W Trześciance znajduje się ładna, zielona cerkiew, a o samej wsi i jej ciekawej zabudowie, którą wprowadziła królowa Bona możecie przeczytać na pierwszej poniższej fotce.
Główną, czyli jedyną drogą przez Trześciankę dotarliśmy do wsi Puchły. Napisałem tak, albowiem chwilowo nie nie wiem jak. Do Puchłów? Do Pucheł? Mniejsza z. W Puchłach jest dalszy ciąg otwartych okiennic, ale na mniejszą skalę, bo i Puchły mniejsze są. Ale za to puchłowa cerkiew jest prześliczna.
A co z Socami (czyta się jak się pisze), czy mają swoją cerkiew? Mają, ale lepiej. Lepiej nie sprawdzać, co też uczyniliśmy, bo wcześniej internetowo zapoznałem się (acz nie przez Tindera) z info o tym, że nie warto. Kto nie wierzy, niech się przekona, na przykład tu. Ale otwartych okiennic ciąg dalszy był. Podsumowując – z Krainy Otwartych Okiennic najbardziej zapamiętam:
1.Cerkiew w Puchłach
2.Domy w Trześciance – niektóre to prawdziwe perełki sztuki ludowej, poza tym o ciekawym sposobie sytuowania
3.Cerkiew w Trześciance
I to by było na tyle, wracaliśmy późno, a okiennice wciąż były otwarte. Warto było zrobić tę długą na 73 kilometry pętlę rowerową, warto, ale radzi wróciliśmy na plażę Bondary.
Żebra Żubra
Dzień później rozstaliśmy się z Zalewem Siemianówka po czym zwiedziliśmy Białowieżę. A nie, żartowałem. Jedynie przeszliśmy się w te i wewte przyrodniczą ścieżką Żebra Żubra. Wyjaśnienie pochodzenia nazwy jest proste – ścieżkę poprowadzono po szkieletach tych najpotężniejszych ssaków Europy. No nie, znowu żartowałem. Kiedyś deski tworzące ścieżkę były szeroko rozstawione i przypominały żebra, być może żubra. Obecnie jest bezpiecznie i zaiste, pięknie. Niczym nie poprawiona przez człowieka (prócz ścieżki, ma się rozumieć) natura prezentuje swe poniższe walory.
Grabarka
Po zwiedzeniu 😉 Białowieży zajechaliśmy na bezpłatny parking pod górę Grabarka, czyli miejsce największego kultu prawosławia w Polsce. Tyle o tym miejscu słyszałem, że nie wypadało nie zobaczyć. Wpierw popiłem cudownej wody ze źródełka bijącego w ładnej kapliczce przed bramą klasztoru i orzeźwiony rączo ruszyłem po schodach ku widocznej na górze cerkwi.
Nie wolno fotografować wnętrza, a szkoda, bo ciekawe. Z zewnątrz zrobiłem jedną fotkę, ale z jakąś obcą parą, która skutecznie zniechęciła mnie do czekania, aż wyniosą się spod wejścia do cerkwi. Nie cerkiew zrobiła na mnie największe wrażenie, a jej otoczenie. Czyli las krzyży. Przynosili i wciąż je przynoszą pielgrzymi w rozmaitych, zazwyczaj prozdrowotnych intencjach. Niezwykłe.
W następnym, ostatnim odcinku opiszę, jak zawsze zdawkowo 😉 Kasztelik Korona Podlasia, majestatyczny Bug, między innymi w Drohiczynie, kopalnię kredy w Mielniku i cerkiew na bagnach. Do zobaczenia!