Jak trafiłem do źródeł rzeki Łyna?
Najpierw nie trafiłem. Dojechałem do wsi Łyna, na sporym parkingu zostawiłem kampera i dobrze oznaczoną ścieżką ruszyłem z buta, ale bez buty.
Niedługo zaczęły pojawiać się różne wody, choć żadne nie przypominało źródła. Okoliczności przyrody wyglądały tak, jakbym znalazł się w górach, a nie w województwie warmińsko-mazurskim ze stolicą w Olsztynie. 😉
Pomimo szybkiego tempa zauważyłem, że ktoś zadbał o właściwe oznakowanie trasy, nie można się zgubić!
No chyba, że jednak można….
Ta wskazówka w połączeniu z Google mapkami wskazywały kierunek – na wprost! A tu, za przeproszeniem 2 pośladki, czyli cała d**a! Pogalopowałem przez całą ścieżkę, aż wyszedłem na asfalt, gdzie zaczynała się wieś Łyna. A miało być tak pięknie….
Zawróciłem myśląc sobie, że skoro galopuję, to ktoś mnie zrobił w konia. Gdy doszedłem ponownie do wskazówki, którą poprzednio szybko zaakceptowałem, rozjaśniłem się jak „Zaczarowany ołówek”.
Już po pięćdziesięciu minutach marszobiegu w te i wewte od opuszczenia parkingu syciłem się widokiem wybijającej zewsząd spod drewnianego pomostu Łyny. Jest to najpiękniejsze źródło głównych rzek Polski, jakie do tej pory widziałem. I jak na znanym internetowym portalu sprzedażowym mogę śmiało napisać komentarz: POLECAM!
W poniższym linku moja mapa źródeł najdłuższych rzek w Polsce, zapraszam: