„Półwysep i trzy wyspy”
Serial dokumentalny
Premiera: 22.06.2015 (Świat), 30.10.2015 (Polska)
Zdjęcia: BoRa, brams,
Scenariusz i reżyseria: brams
Obsada:
BoRa
brams
Odc.7 – Lošinj
(czas trwania 44 godziny)
W dzisiejszym odcinku:
- Gdy mały jest większy od dużego.
- Rowery na schodach.
- Atrakcyjny Apoksyomenos.
- Wysypisko z widokiem.
- Spektakularny koniec wyspy.
Lektor
Historia płata figle. Na wyspie Lošinj głównym miastem jest Mali Lošinj zwany dawniej Malo Selo, czyli Mała Wieś,
choć tuż obok jest Veli Lošinj, kiedyś Velo Selo, czyli Wielka Wieś.
Obie nazwy miały swoje uzasadnienie do momentu, gdy mniejsza wieś zaczęła rozwijać się zdecydowanie szybciej. Podczas gdy Veli Lošinj tkwił w stagnacji i obecnie zamieszkuje go około 900 mieszkańców, Mali Lošinj w pełni korzystał z walorów swego położenia oraz statusu kurortu i z liczbą ponad 8000 mieszkańców stanowi najliczniejsze miasto na wyspach Adriatyku. Historia głosi, że miejscowość została założona przez dwanaście rodzin trudniących się rolnictwem. Dopiero ich potomkowie stawali się rybakami, żeglarzami oraz budowniczymi statków. Sprzyjająca koniunktura dla przemysłu stoczniowego w XIX wieku sprawiła, że w miasteczku prosperowało aż 11 stoczni, przyczyniając się do niebywałego rozwoju Małej Wsi.
BoRa
Jadąc w stronę Małego Lošinja zajrzałam jeszcze na kemping Lopari, oddalony zaledwie 2 kilometry od centrum Osora, ale wszystkie atrakcyjne miejscówki były zajęte, więc ruszyliśmy dalej. Droga wiodła wzdłuż wybrzeża, które ukazywało się po lewej stronie, by pod koniec podróży uszczęśliwiać także pasażera. Pojechaliśmy do poleconego przez Antyków kempingu Čikat i nie rozczarowaliśmy się. Wśród naturalnej osłony w postaci drzew stacjonowaliśmy w drugim rzędzie od plaży z widokiem na zatokę Čikat.
brams
Podczas gdy BoRa z lubością oddawała się kąpielom wodnym i słonecznym na skalistej plaży, pojechałem rowerem do centrum Malego Lošinja. Oczywiście, nie skorzystałem ze skrótu przez ulice miasta, tylko ze ścieżki rowerowej, która fenomenalnie prowadzi brzegiem morza.
Gdy minąlem półwysep ujrzałem w oddali zwartą zabudowę miasta. Moją uwagę przykuło odbicie światła słonecznego w wodzie.
BoRa
Brams wrócił zachwycony urodą ścieżki do Małego Lošinja oraz samym miasteczkiem. A ponieważ najbardziej podobają mu się miejsca, w których już choć raz był, chętnie podjął się roli przewodnika. Ścieżka jest rzeczywiście fantastyczna. Od samego początku wiedzie tuż przy wybrzeżu, by płynnie przejść w portowe nabrzeże.
Zapragnęłam z bliska zobaczyć górujący nad miastem kościół. Obecnie wiem, że aby dostać się do niego z centrum, to najlepiej zrobić to bez rowerów. Pchanie ich pod górę czy wciąganie po schodach jest jakby bez sensu. Zmęczony brams odpoczywał u stóp świątyni pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, a ja weszłam do środka.
Gdy później i ja odpoczywałam na ławeczce w porcie, nagle mój wzrok przyciągnął całkowicie nagi mężczyzna. Właśnie ukończył zawody i czyścił swe atletyczne ciało oliwką zmywając kurz i pot.
Krótka przerwa reklamowa
brams
Rzeczywiście, zdjęcie kościoła mi nie wyszło, ale chciałem to mieć już za sobą i pstryknąłem zanim rozpocząłem proces odpoczywania.
Zniesienie rowerów spod kościoła ponownie mnie osłabiło, więc przycupnęliśmy na portowej ławeczce przy kasie biletowej linii Jadrolinija. Co prawda na plakacie w gablocie Apoksiomen rękę trzymał dość dziwnie, ale to co najważniejsze, to jednak zasłaniał. Zachwycona BoRa czytała na głos historię posągu odnalezionego u wybrzeży wyspy Vele Orjule w 1996 roku przez belgijskiego turystę głębinowego. Uwięziony na głebokości 45 metrów między skałami Aposiomen został wydobyty na powierzchnię w 1999 roku. Rozpoczęta w 2000 roku skrupulatna renowacja bronzowej rzeźby trwała 7 lat. Aktualnie atleta występuje gościnnie w różnych muzeach, ale jego powrót do Malego Lošinja jest już przesądzony.
BoRa
Na kempingu „Čikat” spędziliśmy dwie bardzo miłe doby. Choć trwały na nim kosmetyczne prace przed planowanym na lipiec 2015 otwarciem wspaniałego aquaparku, nic nie zakłócało naszego spokoju. Aquapark z pewnością jeszcze bardziej podniesie atrakcyjność kempingu. I ceny za pobyt.
Czy podjechaliśmy do Velikiego Lošinja? Ależ oczywiście, tyle, że w dniu wyjazdu, a do tego kamperem. Powoli przejechaliśmy główną „arterią” w poszukiwaniu wolnego miejsca, by dość szybko zawrócić. Na granicy Lošinjów brams zrobił krótką sesję zdjęciową.
brams
Korciła mnie myśl, by sprawdzić, jak wygląda koniec wyspy Lošinj. Miałem nadzieję na jakieś spektakularne widoki. Początkowo jazda w towarzystwie śmieciarek zasiała w mej głowie pewne wątpliwości, to fakt. Po kilku minutach wspólnej przejażdżki z ulgą zauważyłem miejsce docelowe naszych „konwojentów”, czyli pięknie położone wysypisko odpadów komunalnych. Od tej chwili wąska dróżka ostro pięła się do góry, aż znalazłem miejsce na poboczu ze świetną panoramą Malego Lošinja.
BoRa
Od punktu widokowego przez następne 7 kilometrów, czyli do końca wyspy, droga dostarczała niezapomnianych widoków. Niespiesznie jechaliśmy delektując się krajobrazem, aż w pewnym momencie zauważyliśmy grupkę ludzi podchodzących pod jakiś mały budynek. Z ciekawości poszliśmy w ich ślady, by po krótkiej wspinaczce znależć się na szczycie wzgórza Kalwarii. Zbudowany w 1755 roku malutki kościół Świętego Iwana Chrzciciela ma na swej zachodniej ścianie zawieszoną tablicę „Vidokrug” pokazującą kierunki i odległości do wybranych miejsc. Brams zastanawiał się, co to jest „SIVAN V.251M”, ale szybko poprawił się odczytując „SV.IVAN 251m”
Za tylną ścianą kościółka odkryte zbocze pozwala przyjrzeć się panoramie Velikiego Lošinja. Z centrum miasteczka prowadzi na Kalwarię szlak turystyczny, a wejście zajmuje około 45 minut.
brams
Droga, a raczej dróżka przywiodła nas w miejsce, którego z pewnością nie zapomnę.
Wysiedliśmy z przechylonego auta w niemym podziwie. Gdy po kilkunastu minutach minęły objawy największego zachwytu, zacząłem się zastanawiać, czy jechać dalej, a raczej niżej. Droga zapowiadała się na bardzo stromą. W końcu ruszyłem. Spadziste zakręty miały po 180º. Powiem tylko tyle, że nie wyobrażam sobie sytuacji, gdyby ktoś jechał z naprzeciwka, zwłaszcza wtedy, gdy wracałem pod górę. Droga nie ma żadnych zabezpieczeń, a kamper to nie osobówka. W obie strony skrzynią biegów „rządziła” jedynka. Cieszyłem się, że przed wyjazdem do Chorwacji sprawdziłem hamulce. Czy pojechałbym tam kamperem jeszcze raz? Z pewnością tak. Chyba….
BoRa
Nie mogłam w pełni skoncentrować się na podziwianiu oszałamiających widoków. Droga dostarczała tak wielkiej dawki adrenaliny, że gdy zjechaliśmy na sam dół, nie chciało nam się nawet wysiąść z auta. Podszedł do nas jakiś chłopak proponując miejsce na jednym z dwóch płatnych placyków parkingowych, ale po krótkim zastanowieniu się odmówiliśmy. Choć koniec wyspy Lošinj jest niezwykły, wolałam nie myśleć, jak byśmy stamtąd wrócili, gdyby na przykład popadał deszcz. A tak mogę tylko powiedzieć – to była fantastyczna przygoda z dreszczami emocji!
brams
Wyjeżdżaliśmy z Malego Lošinja, a ja zastanawiałem się, czy nie powinno dokonać się kolejnego podziału, tym razem wyspy Lošinj. Przecież ona także „przecięta” jest kanałem, który ma długość 80 metrów, szerokość 8 metrów, a głębokość 2,4 metra. Brzegi kanału łączy obrotowy most „Privlaka”. O godzinie 9 i 18 jest on zamykany dla ruchu samochodowego, a obracając się pod kątem 90° umożliwia przepłynięcie stateczków w obie strony. Ponieważ istnieje obawa, że z uwagi na pogarszający się stan mostu nawet 30 tysięcy turystów może zostać uwięzionych, Chorwaci rozważają budowę nowej przeprawy.
c.d.n.