„Półwysep i trzy wyspy”
Serial dokumentalny
Premiera: 24.06.2015 (Świat), 20.11.2015 (Polska)
Zdjęcia: BoRa, brams,
Scenariusz i reżyseria: brams
Obsada:
BoRa
brams
Odc.8 – Krk
(czas trwania: 43 godziny)
W dzisiejszym odcinku:
Lektor
W 1993 roku świat obiegła sensacyjna wiadomość: Krk nie jest już największą wyspą Chorwacji!
Dokładnie rzecz ujmując – nie jest jedyną największą wyspą Chorwacji. Po precyzyjnych pomiarach Instytutu Geodezji w Rijece okazało się, że powierzchnie Cres i Krk są identyczne! Miłośnicy Krk będą musieli jednak prędzej czy później przełknąc gorzką pigułkę porażki. Stałe podnoszenie się poziomu Adriatyku sprawi, że bardziej skalista Cres zostanie samodzielnie największą wyspą Chorwacji.
Oprócz połączeń promowych z Cres oraz Rab, na Krk można dostać się od strony lądu. W 1980 roku po czterech latach budowy oddano do użytku most imienia prezydenta Jugosławii Josipa Broz Tito, dzięki któremu rozpoczęto inwestycję. Połączenie ze stałym lądem liczy 1430 metrów długości wykorzystując „po drodze” wysepkę Świętego Marcina jako oparcie dla łukowych podpór „Krčkiego mostu”, bo taka jest jego oficjalna nazwa.
W miesiącach letnich z mostu korzysta ponad 28.000 pojazdów dziennie, chociaż przy bardzo silnych wiatrach przeprawa bywa zamykana. W styczniu 1987 zmierzona prędkość wiatru szalejącego na moście wyniosła 220 km/h.
Obecnie, po 35 latach od zakończenia budowy, żelbetowa konstrukcja jest w bardzo złym stanie technicznym, na co największy wpływ ma zasolenie morza oraz niszczące działanie mrozu i lodu. Władze Chorwacji rozważają budowę nowego mostu na południe od istniejącej przeprawy.
brams
Przejechaliśmy wzdłuż całą wyspę Lošinj pokonując 32 smakowite dla oczu kilometry. Gdy po kolejnych 47 kilometrach zjeżdżałem do portu w Merag, akurat odpływał prom do Valbiski na Krk. Właśnie ta słynna samospółgłoskowa i ulubiona przez twórców krzyżówek wyspa miała stanowić ukoronowanie naszej chorwackiej tułaczki po Istrii i trzech wyspach.
BoRa
Przeprawa promowa trwała 25 minut, gdy dopłynęliśmy do głęboko wciętej zatoki w Valbaska na wyspie Krk. Wcześniej sprawdziłam lokalizacje kempingów i poprowadziłam bramsa do miasta Krk. Miałam tam upatrzony kemping Ježevac. Udało nam się znaleźć kawałek mocno ubitego placu w miarę blisko plaży.
brams
Ježevac jest oczywiście rozległym kempingiem, zatem wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy na zwiad. Na plaży ujrzeliśmy dumnie powiewającą Błękitną Flagę, będącą prestiżowym wyróżnieniem oznaczającym czyste i bezpieczne kąpielisko. Ledwie wjechaliśmy na ścieżkę prowadzącą wzdłuż linii brzegowej, a w niedalekiej oddali 😉 ukazała się zwarta zabudowa starej części Krk. Najbardziej wzrok przyciągała górująca nad miastem wieża katedry.
BoRa
Wzięłam z recepcji książeczkę z informacjami dla turystów i ruszyliśmy w stronę zabytkowego centrum. W książeczce opisano 28 najważniejszych miejsc z gatunku „musisz to zobaczyć”. Zwiedzanie zaczęliśmy od rezydencji biskupów, którzy zapewne niejeden raz korzystali z uroków czystego i ciepłego morza wymykając się tylnym wyjściem na molo.
Następnie znaleźliśmy się na ryneczku Vela Placa. Jego centralną część stanowi szesnastowieczna, sześciokątna studnia, którą ochoczo obsiadła zmęczona gawiedź.
brams
Pamiętam, że najpierw spojrzałem na swój zegarek. Była 11.15. Po chwili zerknąłem na zegar na wieży ratusza. Pomyślałem: -„Jasny gwint!”
Czasomierz, który charakteryzuje się podziałem na 24 pola, wzmiankowany jest już w 1538 roku. O 13 lat wcześniej od zegara zamontowanego na wieży poznańskiego ratusza.
Według mapki z książeczki wynikało, że na Vela Placa powinniśmy znależć replikę kamienia nagrobnego z IX wieku. Na owym kamieniu pierwszy raz w formie pisemnej użyto nazwy miasta, oczywiście po łacinie: „splendidissima civitas Curictarum”, co oznacza: wspaniałe miasto Kurikta. Przebiegła mi wtedy przez głowę myśl, że zaiste skromni żyli tu onegdaj mieszczanie. Trochę czasu zajęło nam odnalezienie tej repliki, która dość chytrze wkomponowana została w schody prowadzące do galerii.
Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami, gdy nagle BoRa zniknęła w jakimś sklepiku z tekstyliami. Ponieważ miałem już swój kapelusik, krótkie spodnie i sandały, nie poszedłem w jej ślady. Po kilku chwilach oczekiwania na BoRę spojrzałem na napis nad drzwiami wejściowymi: „Templum Veneris I B.C.”, czyli Świątynia Wenus, pierwszy wiek p.n.e. Co jest, nie mieli jak nazwać sklepu? Zaintrygowany wszedłem do środka.
BoRa
Wiedziałam, że gdy tylko brams przeczyta napis nad wejściem to dołączy do mnie. Podłoga w tej „sklepoświątyni”, jak to brams nazwał, pokryta była panelami z grubego, przeźroczystego szkła. Pod nogami klientów sklepu znajdowały się pozostałości po świątyni zbudowanej ku czci Wenus. Dopiero za którymś z kolei podejściem zrobiłam zdjęcie pozbawione nóg.
Od tej pory, chociaż kamienne chodniki były dosyć wyślizgane, nie patrzyliśmy już tak bardzo pod nogi, a częściej zadzieraliśmy głowy do góry. Przeszliśmy obok katedry i rezydencji biskupów. Od strony frontowej hierarchowie kościelni wyróżnili swój budynek spośród innych otynkowaną elewacją w kolorze miodowym.
Po chwili stanęliśmy u stóp wysokiej na 9 metrów twierdzy Frankopanów, chorwackiej rodziny arystokratycznej.
brams
Stosunkowo niedrogo, bo za 15 kun zdobyliśmy zamek Frankopanów. Warto kupić bilety także dlatego, by popatrzeć na morze i miasto zza grubych i bezpiecznych murów, których początki sięgają XII wieku. Jeszcze teraz, ilekroć przeglądam liczne zdjęcia robione w tym miejscu, z przyjemnością wspominam spacer po dziedzińcu i murach twierdzy.
BoRa
Czy widzieliśmy wszystkie 28 obiektów z książeczki turystycznej? Ależ oczywiście. Oczywiście, że nie, bo nie wszystkie nas interesowały. Ale te najważniejsze owszem. Po zejściu z twierdzy minęliśmy Kamplin, czyli miejsce ćwiczeń żołnierzy z czasów rzymskich i przez Bramę Pizańską opuściliśmy starożytne mury miasta.
À propos bram – przy każdej, przez którą przeszliśmy, widniała płaskorzeźba Świętego Kwiryna, patrona miasta Krk.
Rowerami podjechaliśmy do północnej części starożytnej zabudowy miasta. Jest tam plac Głagolicy, który z uwagi na swój religijny charakter popularnie nazywany jest Małym Watykanem. Podczas gdy brams poległ na ławeczce, zwiedziłam klasztor Franciszkanów oraz kościół Matki Boskiej Zdrowia. Gdy wróciliśmy do kampera okazało się, że w ramach oszczędności miejsca na karcie, brams sfotografował od razu oba te obiekty.
brams
Dość dziwnym wydało mi się zbudowanie nowoczesnej szkolnej hali sportowej wśród trzech kościołów, ale dzięki niej mieliśmy znowu wspólne zdjęcie.
Ciekawa jest ewolucja greckiego słowa „andronitis” oznaczającego dom dla mężczyzn. W czasach rzymskich łacińskie „andron” oznaczało zaułek. Z upływem wieków mieszkańcy Krk przeinaczyli oba te słowa tworząc nowe, swoje własne – londrona, będące aktualnie synonimem ślepej uliczki. Nie opowiadam o tym bez kozery, albowiem dosłownie na tyłach hali nagle ni stąd ni zowąd znaleźliśmy się w Londronie, .
Na marginesie powiem, że w Polsce słowo „androny” także istnieje. Oznacza…..pleść od rzeczy.
BoRa
Po intensywnym zwiedzeniu starej części miasta Krk udaliśmy się na niezobowiązujący spacer na zachód od naszego kempingu. Czy muszę dodawać, że było romantycznie i przepięknie?
brams
A później odpoczywaliśmy 🙂
c.d.n.