Opowiem Wam smutną historię z happy endem.
Bogdanka nie znała swej matki, od początku był przy niej tylko ojciec, Strzeszynek.
On dał jej życie, i do dziś o nią dba, choć sam nie ma lekko.
Od lat podtruwa go bowiem Rów Złotnicki, którym płyną ścieki z Suchego Lasu w nikczemnym towarzystwie nawozów z pól. Ale i tak do Strzeszynka bardzo lubią przyjeżdżać goście, nie tylko z Poznania. Spora plaża i różnorodność boisk są jego atutem,
a atrakcje same w sobie stanowią liczne ścieżki rowerowe.
Stosunkowo krótki żywot bohaterki mej historii obfituje w całkiem sporo ciekawych zdarzeń.
Zacznę od tego, że największym marzeniem Bogdanki była podróż nad morze,
Po rozstaniu z ojcem, swą wyprawę rozpoczęła od wizyty u trzech bliskich sąsiadek, a jednocześnie kuzynek. Odwiedziła bowiem Stawy Strzeszyńskie.
Choć czuła się w tym pięknym miejscu wspaniale, to pragnienie spotkania z morzem było silniejsze. Wyruszyła więc w dalszą podróż, ale nostalgia i żal za utratą bliskich spowodowały, iż początkowo chciała pobyć w samotności. Dopiero przy ulicy Biskupińskiej, przy klubie jeździeckim, podjęła decyzję, by się ponownie ujawnić.
W tym momencie rozpoczął się najweselszy okres jej życia.
Niczym mustang na prerii swawoliła wśród drzew i wąwozów. Czasem zdawało się, że usycha
by po chwili pokazać się w całej swej krasie.
Przez las i dzikie – choć przecież miejskie – ostępy, przedzierała się, a pieczę nad nią objęły nie tylko drewniane,
czy stalowe
ale i kamienne mostki.
Nim ją Niemcy w 1943 roku pojmali, by Rusałkę z niej stworzyć, zdążyła jeszcze zaprzyjaźnić się z bobrami,
kaczkami,
oraz ślimakami.
Rusałka do dziś jest stale chętnie odwiedzanym miejscem rekreacyjnym dla mieszkańców Poznania.
Bogdanka, niestety, nigdy nie polubiła Rusałki. Nie dość, że to jej, bogdankowe wody utworzyły ten piękny akwen, to jeszcze na końcu jeziora potok został po raz pierwszy wpuszczony w kanał.
Po prostu zniknął.
Okazało się, że najbliższe kilkaset metrów Bogdanka musiała pokonać w odosobnieniu, pod ziemią.
Jej ponowne pojawienie się nastąpiło niedaleko ważnej arterii komunikacyjnej Poznania, ulicy Niestachowskiej.
Wspaniale odnalazła się w założonym w 1911 roku Parku Sołackim,
gdzie musiała ponownie się spiętrzyć, by dać życie Stawom Sołackim.
Następnie, po widowiskowym wodospadzie
zmęczony potok wyraźnie się uspokoił,
a po minięciu ulicy Nad Wierzbakiem
połączył się ze swym największym lewym adoratorem, Wierzbakiem.
Po chwili skromna bohaterka tej opowieści znalazła się w Parku Wodziczki. Niestety, zniewolona betonem,
pomimo takiego sąsiedztwa
Bogdanka czuła, że koniec jest blisko.
Wśród smutnego szumu swej wody, po raz kolejny i ostateczny została w 1910 roku wpuszczona w kanał,
znikając gdzieś pod ulicą Pułaskiego.
A gdzie obiecany happy end?
Dzięki Warcie, której Bogdanka (około 9 km długości) jest najdłuższym lewym dopływem w Poznaniu , potok spełnił marzenia, i poprowadził swe wody do Odry i wraz z nią dopłynął szczęśliwie do morza.